środa, 28 października 2009
Owocny weekend
poniedziałek, 19 października 2009
Tydzień czas zacząć!
Wstałem rano, szybko się ubrałem, wypiłem kilka łyków kawy i pobiegłem na busa. Lecz jak to często w moim życiu bywa autobus się nie pojawił. Istnieje także opcja, że po prostu nie przyjechał... Zacząłem łapać 'stopa'. Na moje 'szczęście' żadne auto nie jechało.
Po chwili widzę, że zbliża się jakiś dostawczy więc od razu opuściłem rękę. Dostawczak jednak zatrzymał się a po chwili wyszedł mega przegięty facet gdzieś po 30tce (czerwonawe włosy, kolczyki w uszach, beret). Patrzy się na mnie i gada do mnie jakby mnie znał: "Siema, wiesz gdzie jest może taka ulica?". Zdziwiony pokazałem mu drogę i na szczęście pojechał, a ja wróciłem do mojego zajęcia.
Postałem chwilę i udało się. Jednak starsza kobieta prowadziła auto jakby była pijana. Momentami jechała niemal środkiem drogi, a jak staliśmy w korku to auto jej gasło i skakaliśmy kangurem. Myślałem, że zamiast do szkoły trafię na tamten świat. Udało mi się jednak dotrzeć na miejsce w jednym kawałku. :P
Reszta dnia mijała nudno. Po szkole poszedłem na zajęcia dodatkowe w malowaniu. Zostałem nawet pochwalony przez swoją 'mentorkę' co mnie bardzo ucieszyło ;). W drodze powrotnej spotkałem Anię. Ania jest świetną osobą, strasznie się za nią stęskniłem bo ostatnio widzieliśmy się z ponad pół roku temu. Całą drogę do domu wspominaliśmy stare czasy gimnazjum i opowiadaliśmy co tam u nas nowego słychać. Mam nadzieję, że uda mi się z nią umówić za jakiś czas na kawę czy po prostu gdzieś pójść się przejść i porozmawiać... Strasznie lubię Anię... Może dla tego też, że kiedyś byliśmy parą? ;D ale tą historię zostawię na inny wieczór (:
Dodaję także film z "Paryskiego pocałunku przeciw homofobii" - fajna akcja. Chętnie wziąłbym udział w takiej akcji ;)
LINK
Dobranoc.
niedziela, 18 października 2009
Weekend pełen samotności
Niestety w ten weekend jestem w domu. Zamiast z moim Dziubkiem siedzę sam przed tym pudłem i odpływam myślami słuchając Sunrise Avenue.
Nie było mi dane zobaczyć tego uśmiechu, który zawsze poprawia mi humor, niezależnie w jak beznadziejnej sytuacji bym się nie znalazł.
Nie zasmakowałem tych ust przepełnionych po same brzegi uczuciem.
Nie poczułem ciepła, które daje mi tyle radości w życiu.
Zamiast tego godzinami gapię się w to pudło, nieskutecznie zagłuszam tęsknotę, która i tak wypływa ze mnie hektolitrami.
Czemu? ...z mojej winy, bo Dziubek tydzień temu zaraził się ode mnie i jest przeziębiony.
Chciał się zobaczyć, to prawda. Ja też chciałem, ale oboje postanowiliśmy, że będzie lepiej jeśli wyleczy się do końca a jak wyzdrowieje do następnego weekendu to wyskoczymy gdzieś w góry.
...niestety, coś za coś. Nic za darmo.
Z jednej strony strasznie się cieszę, a z drugiej ubolewam... wiem- jestem strasznie pazerny.
Tęsknię... z całego serca......
Mam nadzieję, że wam weekend minął o wiele lepiej...
Pozdrawiam
Sunrise Avenue (favy na ten wieczór):
Only
Fairytele Gone Bad
Romeo
Fight Til Diying
cały album
czwartek, 15 października 2009
Ojciec - ...
Zastanawiam się i nie wiem, jak osobiście miałbym sprecyzować to słowo.
Ktoś mądry? Ktoś w przy kim będziesz mógł się czuć bezpiecznie? Ktoś kto Cię kocha? ...możliwe. nie wiem...
Ojciec (tato, tata) – mężczyzna, który jest rodzicem, począł i zazwyczaj jednocześnie wychowuje dziecko. Jest to podstawowa relacja w rodzinie. (źródło: http://wikipedia.pl)
Tak słowo 'ojciec' precyzuje definicja z wikipedii i akurat pod nią mógłbym podpisać swego ojca. Ale czy to wystarczy? Gdzie uczucia(?) miłość(?) poczucie bezpieczeństwa(?) Kłuje mnie mocno, kiedy podczas rozmowy z kumplami z klasy, ktoś wspomina, że wczoraj spędził świetnie czas ze swoim ojcem ...a ja tylko po cichu zazdroszczę...
Sam nigdy nie rozmawiałem z ojcem na luzie, nie żartowaliśmy nigdy z niczego. Najczęściej było tylko milczenie. Najgorsze jest to, że nie pamiętam, żeby kiedykolwiek powiedział mi, że mnie kocha. Jedynie co najbardziej pamiętam z mojego dzieciństwa to strach przed jego siłą i przed nim samym. Ten ból , który mi zadał już dawno znikł, pozostała jednak rana na psychice, która nigdy się nie zagoi. Nie wybaczę mu nigdy tego, że nie był dla mnie ojcem takim jakiego bym chciał. Tamten mały bezbronny chłopiec już nie istnieje, a potrzeba miłości, którą czuł została zastąpiona nienawiścią i pogardą. Małe bezbronne dziecko zmarło. Został tylko cień, którego mógłby nazwać swoim synem. Mógłby, ale tego nie zrobi. O ile posiada serce, to jest ono z kamienia i co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Czemu akurat dzisiaj o tym wspominam?
...Może dla tego, że dzisiaj znowu mnie uderzył? Powiedział sporo mocnych słów? Dziwię się czemu mnie to ruszyło, czemu znowu wewnętrznie ukuło...
czwartek, 8 października 2009
"Rozstanie, Pocałunek, Miłosć, Pociąg"
Czytając posta Wielokolorowego przypomniała mi się pewna historia o pewnym chłopcu.
Otóż Chłopiec (tak go nazwijmy) miał Chłopaka, byli ze sobą ponad rok czasu. Kochali się tak mocno, że Chłopiec nigdy by nie podejrzewał że coś jest w stanie zniszczyć ich związek, choć jakiś czas wcześniej mieli mały kryzys (przez pewnego człowieka... nazwijmy go Pionkiem), ale wszystko wydawało się być w porządku.
Zbliżały się urodziny Chłopaka, więc Chłopiec postanowił zrobić mu niespodziankę i pojechali razem w góry. Był to spokojny jesienny wieczór przeddzień urodzin Chłopaka, kiedy to na wspólnym spacerze Chłopak oznajmił Chłopcu, że im się nie układa i go chyba nie kocha bo nie czuje do niego tego co mógłby nazwać miłością. Choć Chłopiec płakał i cierpiał bardzo mocno postanowił, że wytrzyma i zostanie z Chłopakiem do końca weekendu. Tak też się stało a po urodzinach każdy pojechał w swoją stronę.
Minął miesiąc, a Chłopiec znalazł sobie kogoś. Czuł się z tą osobą dobrze. Nie myślał już o Chłopcu. Był pewny, że uwolnił się od niego, i że zapomniał o nim całkowicie. Niestety okazało się że tłumił tylko w sobie swe uczucia i nadal całym sercem kocha Chłopaka. Tym samym zranił nowo poznaną osobę...
Po jakimś czasie Chłopak i Chłopiec postanowili się spotkać. Już widoki samego miasta z pociągu wydały się czymś pięknym dla Chłopca. (Chłopiec zawsze darzył wielkim uczuciem także miasto rodzinne Chłopaka). Z początku spotkanie wyglądało drętwo, każdy bał się spojrzeć na drugiego. W pewnym momencie Chłopak siedząc złapał Chłopca za dłoń. Chłopiec czuł się zmieszany, a zarazem poczuł pewne ciepło wypełniające go od środka. Wiedział, że nigdy nie przestanie kochać Chłopaka, dla tego bał się cierpienia... Następnie oparł głowę na ramieniu Chłopca. Ten nie mógł się powstrzymać, przywarł swe czoło do czoła Chłopaka i spojrzał mu prosto w oczy i powiedział że musi mu o czymś powiedzieć (w głębi serca szczególnie tęsknił za widokiem jego piwnych oczu). Chłopak odparł że też musi z nim porozmawiać. Zebrali się i poszli na spacer.
Chłopiec wiedział, że musi być szczery choć tak bardzo bał się wszystkiego. Bał się, że Chłopak znienawidzi go jeśli dowie się o jego 'przelotnym' związku. Przeszli całe miasto i zatrzymali się przy torach. Chłopiec powiedział wszystko Chłopakowi gdyż wiedział że ten ma prawo to wiedzieć. Chłopak powiedział, że on też miał 'przelotną' znajomość z Pionkiem. Chłopiec poczuł jak strzała raz jeszcze przebija jego rozerwane na pół serce. Zapłakał mocno. Chłopak, zbliżył się do Chłopca złapał go za rękę, mocno przytulił do siebie i wyszeptał, że zdał sobie sprawę, że nie potrafi bez niego istnieć. Chłopiec jeszcze mocniej przycisnął go do siebie. Czuł jakby wszystko było jakimś przepięknym snem. A jeżeli tak było chciał go śnić już zawsze i nigdy się z niego nie budzić. Kocham Cię! -powiedzieli sobie całując się i patrząc sobie prosto w oczy...
Tej nocy nikt z całujących się nie zwrócił uwagi na przejeżdżający obok pociąg...
Do dzisiaj ponoć żyją razem szczęśliwie już prawie trzeci rok. I oboje wiedzą że nikt ani nic nie są w stanie zniszczyć więzi, która ich łączy... a historia ta zdarzyła się na prawdę...
Mokry deszcz i przeziębienie...
Dzisiaj jak co czwartek miałem męczący dzień. W domu byłem przed 19:00 gdyż miałem zajęcia plastyczne (dodatkowe). Ogólnie jestem zadowolony, bo poszło mi nawet dobrze. Nawet moja "mentorka" mnie pochwaliła, co bardzo rzadko się zdarza ;)... Jestem jednak super zmęczony i czuję, że łapie mnie przeziębienie, bo biegaliśmy 'nago' (jak zwykle) na cholernym WF'ie (którego tak nienawidzę!!!) i coś musiałem złapać. A pogoda za oknem jest coraz to gorsza. Jak się wychodzi rano na dwór i jest tak zimno, deszczowo i szaro to smutek sam rysuje się na twarzy. Mam już dość tej pogody! Nie ma gdzie wyjść, jest zimno, pada.... żyć się odechciewa. Pytam gdzie ta 'złota Polska jesień'? ehh...A w weekend przyjeżdża mój Miś... dajnie gdyby pogoda nam dopisała. Moglibyśmy gdzieś pospacerować, poszaleć ;)...
Jeśli czyta to ktoś kto ma wpływ na pogodę składam zamówienie na weekend. Poproszę 10kg słońca i stanowczo 0kg chmur oraz 0l wiatru! ;) -marzenie...
Wziąłem Gripex i wskakuję do łóżka. Dzięki za odwiedziny i do 'zczytania' wszystkim ;)
wtorek, 6 października 2009
Pustka i bolesne wspomnienie
Dawno tu nie pisałem. Od tych słów zaczynam się któryś z post. Niestety, jestem zbyt leniwy, nie mam tyle czasu. Każda z tych wymówek byłaby wystarczająco dobra. Matura niemiłosiernie idzie wielkimi krokami, a mi się już na samym początku nie chce z niczym ruszać. Za mało się staram. Ale komu kto przychodzi o 18 czy 19 ze szkoły chciałoby się coś ruszać? Mnie nie! Wracam, coś zjem i padam twarzą w poduszkę. Muszę coś z sobą zrobić.... w końcu.
Wracając myślami do ostatniego weekendu, to nie było kolorowo. Zrobiłem coś na prawdę głupiego... Mianowicie: umówiłem się z Szymkiem że pójdziemy do klubu gejowskiego. Tak na spróbowanie, jako eksperyment. A gdyż nigdy oboje nie byliśmy w takim miejscu i była to dla nas nowa sytuacja. Myśleliśmy, że może uda nam się poznać kogoś ciekawego z branży. Miało być tak że do klubu idziemy we 3 z przyjaciółka mojego Słoneczka, ale ostatecznie okazało się, że ona nie może i postanowiliśmy zmierzyć się z tym sami :P
Na początku było ok, staliśmy przed klubem i już mieliśmy wejść, ale stwierdziliśmy, że pokręcimy się jeszcze po mieście. W końcu Szymek stwierdził, że nie chce wejść i nie wejdzie, bo się boi. Jak zapytałem czego to powiedział, że nie wie. Nie wiem czemu wyprowadziło mnie to z równowagi i lekko podniosłem głos prosząc go żebyśmy jednak weszli. Sytuacja wyglądała o tyle nie ciekawie, że w pewnym momencie Szymek poszedł przed siebie nie czekając ja podbiegłem do niego i powiedziałem żeby poczekał, on przyspieszył kroku a ja pociągnąłem go za torbę i powiedziałem, że fajnie, że zmarnowaliśmy dzień. W drodze powrotnej nikt z nas się do siebie nie odezwał, a ja zdałem sobie sprawę co zrobiłem. Wiem ze Dziubkowi jest na prawdę ciężko, i że powinienem być bardziej wyrozumiały bo już kiedyś kręciliśmy się przy tym klubie, a teraz odważył się już prawie wejść... A poza tym kłócić się o zwykły klub? Śmieszne... po prostu było mi przykro, bo chciałem postawić pewny krok... ale sądzę że klub nie zając nie ucieknie, a nam nigdzie się nie spieszy. Oczywiście przeprosiłem Szymka, gotów byłem nawet zrobić to na kolanach. tak było mi głupio za siebie samego... nie poznaję się. Przez tą maturę żyję w ciągłym stresie i łatwo wybucham... a może to przez te leki które ostatnio przepisał mi lekarz? Wiem tylko że coś niedobrego się ze mną dzieje... :(
Obiecałem sobie, że wynagrodzę Szymkowi wszystko...w ten weekend. Może lepiej żebym nie obiecywał, a po prostu tak zrobił bo moje ostatnie obietnice poszły na manowce...
Tak strasznie mi go brakuje, zmagam się codziennie z problemami, wiem że on też musi, że walczy każdego dnia z tęsknotą. Tęskni tam mocno jak ja. Wiem, że tylko on swoją magią jest w stanie zapełnić pustkę, którą stworzyła tęsknota za tym co najważniejsze. Jego dotykiem, zapachem, uśmiechem, za nim samym....
Znowu ogarnął mnie smutek.... :(
Michael W. Smith - In My Arms Again